Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żeli mógł jej co zarzucić, to tylko chyba to, że wybory na wójta odbywają się co trzy lata.
Dla czego co trzy? To jest za długi termin; i wójt sfatyguje się zanadto i w gminie nie ma ruchu. Żeby tak co kwartał chociaż! toby istotnie był interes.
Tego dnia placyk przed kancelaryą gminną doprowadzony był do porządku. Oczyszczono go ze śmieci i wygrabiono bardzo przyzwoicie. Nie potrzebujemy dodawać, że stało się to za sprawą pani Kobzikowskiej, która mając męża „gamajdę“, sama dbać musiała o porządek zewnętrzny i wewnętrzny urzędu. Jej też zawdzięczyć należy, że kancelarya była świeżutko wybielona, kurze ze stołów pościerane, a podłoga usypana piaskiem i drobno pociętemi liśćmi tataraku.
Przyjazd pana naczelnika i wybory zapowiedziane były na godzinę dwunastą w południe, ale naród wiejski, który przyzwyczajony jest wszystkie czynności rozpoczynać od rana, zgromadził się dość wcześnie.
Korzystali też z tego kandydaci i pragnęli ostatnie, decydujące niemal chwile, na rzecz swoją wyzyskać. Karczma była jak nabita, a kto się w jej ścianach pomieścić nie mógł, lokował się jak można było pod oknami i drzwiami, na przyzbie, przy wozach.
Wśród obywateli-posesyonatów mających prawo głosu, uwijali się ludzie bezrolni i procederzyści. Jednych sprowadziła ciekawość, drugich chęć agitowania na rzecz kuma lub przyjaciela. Wśród tej, mówiąc technicznie galeryi, można było dostrzedz poważnego zawsze Grzędzikowskiego, ciętego już dobrze kowala, ekonoma z folwarku, — a ze sfer wyższych, sekretarza sądu, oraz pedagoga, który z powagą wielką przechadzał się od grupy do grupy i starał się badać opinję.
Około godziny dziesiątej, gdy znaczna część fluidów, przez Mendla na uroczystość wyborczą sprowadzonych, była wyczer-