Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bo pomiędzy nami jest przepaść. Są rodzice twoi, ich majątek.
— Ale jest też i wola moja, której nikt nie przełamie i nie nagnie.
— Nie mów tak, panie Janie. Ja cię kocham, a dlatego właśnie, nie pozbawię cię ani miłości rodziców, ani tego mienia, które ci dadzą w przyszłości. Będę szczęśliwa, widząc, że ci dobrze na świecie; więcej niczego nie pragnę.
— A gdybym zerwał z rodzicami, gdybym się wyrzekł ich miłości i majątku, gdybym przyszedł do ciebie jako biedak, jako zwykły robotnik, i powiedział: Podziel moją dolę, Jadwiniu...
— Usłyszałbyś taką samą jak dzisiaj odpowiedź.
— Lecz dlaczego? na miłość Bożą, dlaczego?
— Mówiłam ci już, panie Janie, że nas rozdziela przepaść.
— Cóżem ja winien, że mam rodziców zamożnych? Czy za to mam cierpieć całe życie, wyrzec się ciebie, wyrzec szczęścia? To jest najwyższa niesprawiedliwość, Jadwiniu! Gdybyś mnie nie kochała, gdybyś nie podzielała moich uczuć — odszedłbym ze smutkiem w sercu, ale bez żalu, a tak... Nie! ja nie mogę uznać twoich racyj, nie mogę się im poddać, choćbym świat cały miał dla nich wyzwać do walki!
— A jednak są to racye. Jestem pewna, że gdybyś to, co mówisz do mnie, wyznał ojcu mojemu, który cię tak kocha, tyle uwielbienia a nawet wdzięczności ma dla ciebie — to, odpowiedziałby ci tak samo jak i ja. W tym starym, zgnębionym przez ciężkie życie i przez nieszczęścia