Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

raz z pozoru sądząc, niepotrzebne, nie myślał o doraźnych, natychmiastowych korzyściach, lecz obliczał na pewno, że w tym a w tym roku, taki a taki dochód mu one przyniosą. Przyszłość syna także naprzód przewidywał i obliczał.
Jeszcze Janio był na pierwszym kursie, gdy p. Załuczyński nabył Majdan i grunta po lesie wyciętym. Sąsiedzi dowiedziawszy się o tej tranzakcyi, ramionami wzruszali; dziwili się co właścicielowi Piotrowic po tej pustce, z której dopiero kiedyś, kiedyś, i to przy bardzo forsownej pracy, można jakieś zyski osiągnąć! Dobre to, mówili, dla kolonistów, którzy się w budach z gałęzi skleconych, albo w ziemnych lepiankach osiedlą i pnie będą sami wydobywali, a między niewydobytemi lichą sochą byle jak ziemię poruszą, aby z niej trochę ziarna na chleb wydobyć. Dobra to robota dla Niemca, o wiele gorsza dla naszego chłopa, który gruntu zdobywać nie lubi i woli najmizerniejszy, byle już gotowy uprawiać; — ale dla właściciela Piotrowic!.. dla ziemianina zamożnego, mającego majątek o kilku folwarkach w kulturze wysokiej, zagospodarowany świetnie!..
Chciwość, czy fantazya?
Tak mówili sąsiedzi, ale p. Sylwester wiedział co robi, i fantazya, jak nigdy w życiu, tak i w tym razie wcale nim nie powodowała. Chciał przygotować folwark dla syna. Postawił budowle niezbędne, wykarczował trochę gruntu, a resztę zostawił Janiowi.
— Niewielka sztuka — myślał — gospodarować na dobrze urządzonym, od dawna istniejącym i prowadzonym doskonale folwarku. Niech-no wprzód pan syn zrobi co z niczego, niech dołoży pracy, niech przesiedzi parę lat na