Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzo, i krytykując w myśli ich teorye, ciekaw był, jak je w czyn wprowadzą i w praktyce stosować będą... Człowiek czynu, czyny swoich przeciwników teoretycznych chciał widzieć, czyny przedewszystkiem.
Jakoż dowiedział się, że Kurosz z własnej inicyatywy podjął sprawę kilkudziesięciu chłopów, których jakiś spekulant przy kupnie gruntów chciał za pomocą figla hypotecznego z torbami puścić; że podjął się tej sprawy, chociaż była trudna, a prowadził ją z taką energią, tak żwawo, że strona przeciwna, widząc, że nie żarty i obawiając się następstw, zaproponowała ugodę... Już nie ulegało żadnej wątpliwości, że chłopskie mienie będzie ocalone, a wiedziano też dobrze i o tem, że Kurosz dla zasady to zrobił, że nietylko ani grosza honoraryum nie wziął, ale na koszta z własnego niewielkiego mająteczku łożył... Pan Sylwester mimo całego sceptyzmu swego, musiał przyznać, że to jest czyn — czyn zupełnie licujący z zasadami, które młody prawnik wygłaszał. Mówiono też o nim, że spraw nieczystych nie bierze, że szczególniej chętnie staje w obronie pokrzywdzonych i nieszczęśliwych, że zdobywa sobie rozgłos, jako człowiek niezmiernie uczynny i ofiarny.
O Ludwiku także pochlebne odzywały się głosy, ten zresztą do działania miał większe pole. Chwalono jego bezinteresowność, dbałość o chorych, mówiono, że zarówno dla biedaka jak dla bogacza potrafi wstać w nocy, i bez względu na pogodę, na zmęczenie i niewyspanie, spieszy, ilekroć jest wezwany.
Pan Sylwester musiał przyznać, że to także czyny — i mimowoli nabierał sympatyi dla tej młodzieży, dla kolegów swego syna...