Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wygładził go więc ręką, wyprostował i zaniósł do komory.
Biedny pieniądz! biedny papier... dostał się w dobre ręce i pewnikiem bardzo długo nie będzie światu Bożego oglądał!
Na trzeci dzień zajechało przed starą karczmę z dziesięć fur, a na nich stoły, stołki, bety różne i statki, a żydów, żydówek i bachorów małych zatrzęsienie!
Chłopi ze wsi powychodzili patrzeć co się dzieje i nie bardzo ochotnem okiem zerkali na nowych sąsiadów.
Hulajdusza, ujrzawszy zjazd taki, za głowę się chwycił.
— Mordka! — zawołał — a to ty, niedowiarku, pół miasta żydów przywiozłeś!
— Ny, co to jegomości zawadzi? to wszystko moja familia, mnie Pan Bóg dał piękną i dużą familię, a ja wymówiłem sobie, żeby ona nie miała żadnej przeszkody...