Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jako na dłoni pokazał. A wszystko wiedział, nawskroś wszystko dokumentnie, bo i pamięć osobliwą miał, że sięgał nią het, het... za sto, za dwieście lat, jak z opowiadania ludzi dawnych słyszał — i słowo piękne miał też, że jak jeno zaczął, to już płynęło gładko, równo, a prawie że do składu, jak w pieśni.
Wszystko zaś co opowiadał to się do dawnej lipowickiej szlachty tyczyło, do pradziadów, do dziadów. Jako naprzykład jeden, Wenanty po imieniu, Lipowicki z rodu, a Włóczynoga z przezwiska, wielki sztuk świata obieżał, bo nawet w ziemi świętej, gdzie Chrystus Pan się narodził i mękę swoją wycierpiał — bywał. Jako znowu inszy, już krzynkę młodszy, wojował, aż go zapędziło tam, gdzie góra jest, na której po potopie korab Noego, jako w Piśmie świętem stoi, utknął po wody opadnięciu, zkąd się żydy podobno na świat porozłazili. O tym dużo Piotr powiadał, bo to jeszcze nie z bardzo zadawnionych czasów człowiek, Hilary miał ze chrztu świętego, a Cyganek z przezwiska. A o tych, co z francuzkim królem chodzili, co sasów pamiętali, co przy księciu Józefie tłukli się po świecie, to już prawieby całą noc mógł gadać.
Gadał też Piotr nabożny; wzdychając, i każdego po imieniu i po przezwisku przypominał i za duszę jego westchnął oraz, a ludzie słuchali, słuchali...
Nawet Zacharyasz, co tyle pomyślenia w głowie swojej miał, nawet Milczkowa taka ciekawa kobieta, nie przerywali ani jednem słóweczkiem powiadania onego. Milczek o głodzie swoim zapomniał, a dziewczęta śmiechów zaniechały. Przykucnęły na schod-