Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w kupnie jakie pobłądzenie było i sprawa ma z tego wyniknąć? czy dawny latoszyński dziedzic chce kontrakt zwalić i o grunta się prawować? czy może w hypotece sztuka jaka się stała? Głowią się ludzie co jest, czekają jakiegoś kłopotu, czy nieszczęścia, ale, Bogu Najwyższemu dzięki, niema nic, wszystko po staremu, jak szło tak idzie, i nawet — byle w złą godzinę nie wymówić — jako tako idzie. Każdy ma chleba w bród, do każdej rzeczy statek jak się należy, a nawet i groszowina się zawiązuje, a Zacharyasz wciąż taki zadumany!
Dopytać go się nikt nie może, bo Zacharyasz nie taki człowiek, ażeby o czem ciężkiem ludziom opowiadał.
On dumę swoją i myślenie na samem dnie serca, w najciaśniejszym duszy zakątku schowa i zatai, a przed czasem jej nie wypuści, ani też komu na roztrząsanie nie da.
Nawet żona, chociaż przecie do śmierci ślubowana, a jak powiadają jedna dusza i jedno ciało jest, tak samo nic się nie dowie, bo Zacharyasz, chociaż swoją kobietę szanuje i dobry dla niej jest, miarkuje jednak, że kobieta gadać lubi, a jak ma sekret jaki w powierzeniu, to go sama nie chcąc, sama nie wiedząc kiedy, wypowie.
Próżno go Kunda prosi i molestuje, mówiąc:
— Zacharyaszu! toć my tyle lat w uczciwości, zgodzie i przyjacielstwie przeżyli, toć my się Bogu dzięki i dziatek pięknych dochowali i dorobiliśmy się mająteczku, w stanie małżeńskim, sprawiedliwym, że