Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom II.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale z tamtej, bo Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy i złość ludzka musi być zawsze ukaraną... Z tamtej się śmieli, a mnie robota szła, nawet zaczęli ludzie bąkać, że i pieniądze mam...
— A w rzeczywistości jakże było? — zapytałem.
— W rzeczywistości?... Cóż mam się zapierać? Było, bo musiało być; oszczędzałyśmy, pracowały, więc się tam i pieniądz zawiązał.
— Może będę niedyskretny, ale radbym wiedzieć, jak też dużo pani uzbierała?
— O! sporo! Trzy listy zastawne po sto rubli i papierkami kilkaset złotych. Piękny grosz? Nieprawdaż, panie?
— Spodziewam się.
— Nie chwaliłam się z tem, bo cóż to za chluba? Lada żydziak potrafi złożyć pieniądze, jak ma z czego; ale ludzie podpatrują, a gdy co zobaczą, to dołożą dziesięć razy tyle i puszczają w kurs. Zaczęli opowiadać: „baba ma pieniądze, siedzi na pieniądzach.“ Mówili przez zazdrość, a mnie się to na dobre obróciło, bo jak o pieniądzach słuch poszedł, zaraz się do moich dziewczyn konkurenci znaleźli. Ale niech pan nie myśli, że się dla pieniędzy pożenili. Dziewczęta były, nie chwaląc się, śliczne. Niech pan dobrodziej się przekona...
To mówiąc, babina pobiegła do stolika i wydobyła z szufladki fotografje.
— Oto, panie, Michalinka — mówiła, pokazując wypłowiałą już fotografje — najstarsza. Jak malowa-