Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pi zegar z kukułką, jak u emeryta na drugiem piętrze. Będzie weselej w mieszkaniu.
— Żadnego nie kupię, bo ten jest jeszcze bardzo dobry.
— Mówię mateczce, że się późni.
— No to przekonaj się: na toalecie leży mój zegarek, który doskonale chodzi, a masz przecież i swój własny.
Andzia pobiegła i wróciła trochę zawstydzona.
— Powaryowały dziś te zegary! — rzekła, — wszystkie jakby się zmówiły na jedno.
Książka, za pomocą której dziewczyna czas skrócić pragnęła, wczoraj jeszcze niesłychanie zajmująca i przerwana w najciekawszem miejscu, na rozdziale, w którym lord Wiliam Fitzmitzhave, przed siedmiu laty podczas rozbicia się okrętu na Oceanie Spokojnym utopiony, według zeznania marynarzy pożarty razem z sakwojażem i kapeluszem przez rekiny, wylądował w Plymoucie, aby odzyskać swoje dziecko i żonę, która wyszła już za mąż, jako wdowa, za wice-admirała hiszpańskiego — dziś wydała się Andzi niesłychanie nudną. Nie interesował jej już ani cudownym sposobem ocalony lord, ani zazdrosny hiszpan, ani zrozpaczona lady, ani pojedynek na wybrzeżu morskiem — nic.
Najpiękniejsze efekta były dla niej stracone; czytała machinalnie, bez wrażenia, nie zdając sobie sprawy z treści, może nawet nie rozumiejąc o co chodzi. Przewracała kartkę za kartką, a kiedy doszła do ostatniej, na której znajdował się napis: „koniec tomu