Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ma chłopak, widocznie w wujaszka się wdał! Powiada: „Ja nie chcę, żeby pani Klejnowa sądziła, że za majątkiem gonię. Kamienicy nie pragnę, posagu nie żądam, niech mi pannę Annę w jednej sukience dadzą, ja zapracuję na nas oboje... Mnie pryncypał lubi, pensyę mi podwyższy, będzie chleba dość...“ A ja na to: „Głupi jesteś! nie potrzebujesz łaski pryncypała, bo masz wujaszka, który kocha i ciebie i Andzię!“ On mnie w rękę, a ja powiadam: „Za pozwoleniem, jeżeli wolno ci będzie tam bywać, jeżeli pokochacie się i pobierzecie z Andzią, to ja wam dam pieniędzy, założysz fabrykę i będziesz sam pryncypałem, a po mojej śmierci dom będzie wasz, to jest twój i Andzi.“ On mnie znowuż w rękę, ale niech mi pani wierzy, że nie obietnica fabryki i domu tak go ucieszyła, tylko myśl o ślicznych oczach Andzi. Ja go znam, to mój nieodrodny siostrzeniec: jak kogo pokocha, to już prawdziwie na całe życie... tylko — dodał ciszej — może on będzie szczęśliwszy w miłości niż ja...
Pani Klejnowa zamyśliła się.
— To, co pan mówi — rzekła — warto bliższego zastanowienia się...
— Chociaż raz w życiu przyznaje mi pani słuszność! Warto, jak mi Bóg miły, warto! Chłopak ze złotem sercem, zacności, uszczęśliwi Andzię. Pył będzie przed nią zdmuchiwał, dostatkami ją otoczy... Ja za niego ręczę, jakby sam za siebie... Więc ostatecznie, moja droga pani, cóż mu powiedzieć?...
— Niech bywa.
— I niech ma nadzieję? czy tak?