Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i siostry, stryjków, pociotów, Ankę Kiełbikównę, która za Jana Biedronka poszła, Wojtka Grzdyka, że z wojska podobno nie powrócił, Onufrego Piętaka sołtysa, który pewnikiem już nie żyje, bo setnie stary chłop był, Barbarkę Kowalczankę... śliczności dziewucha była, ale ją do miasta coś ciągnęło, i podobno skapiała tam i niewiadomo gdzie jest; przypomnieli Michała Raka, co się z nieboszczykiem Muchą o żonine zagony prawował — i te wspomnienia, tak ich rozrzewniły, że poszli znowuż na róg, i wypili po jednej blaszce, ale za czternaście...
Co do Faramuzińskiego, Mateusz miał najzupełszą słuszność — zmienił się dziad do niepoznania. Wyświeżony był codzień, surdut przyozdabiał kwiatkiem, wąsiki usiłował podkręcać, nosił cieniutką laseczkę, jasne rękawiczki, modny krawat i udawał, jeżeli nie młodzieńca, co byłoby za trudno, to pełnego sił i życia kapitalistę, który wycofawszy się z interesów, postanowił bawić się i używać zasłużonego wypoczynku, w sposób najprzyjemniejszy.
Zmienił list zastawny, pugilares wypchał pieniędzmi, papierośnicę cygarami, i zrobił się stałym gościem teatrzyku, w którym kuzyn pani Kubikowej występował. Faramuziński nietylko na widowiska chodził — pokazywał się koło godziny dwunastej w południe, jadł śniadanie, przypatrywał się próbom, zostawał na obiad, przed spektaklem znów się zjawiał, a potem siedział do późnej godziny.
Z właścicielem restauracyi zawiązał stosunki przyjacielskie, a pomiędzy stałymi gośćmi od razu