Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przyjechał niegodziwiec!
— Kto?!
— Mówię przecież wyraźnie sumogrado! przyjechał, zakwaterował się... ach! siedzi w pokoju, rozparł się na kanapie, i powiada, że ani myśli ustąpić.
— Masz racyę moja śliczna Nelciu, — odezwał się ktoś z po za drzwi, potężnym basem — jestem w swojem prawie, i niechno mnie kto poruszy!... Nelciu duszko, tak się gości nie przyjmuje — daj-no co jeść, bom głodny.
— Słyszycie! słyszycie, co ten opój powiada!?
Emeryt głos zabrał:
— Sądząc po głosie, domyślam się, że do mieszkania pani dobrodziejki wtargnął jakiś awanturniczego charakteru mężczyzna. Czy go pani zna?
— Ależ znam, znam jak zły grosz! jakżebym tego sumograda nie znała!
— Czy indywiduum to pozostaje z panią dobrodziejką w stosunkach pokrewieństwia, czy też może jakie interesa majątkowe skłoniły go...?
— Panie, to nieszczęście mego życia, to jest mój mąż!!
— Mąż?!
— To pani mąż! — wtrąciła sklepikarka — ha, jak mąż... to mąż... między małżeństwem sprawa, my tu nie mamy co robić.
— Jest w swojem prawie — zakonkludował szewc. — Skoro się przysięgało na posłuszeństwo, to proszę pani, trzeba posłuch znać, a że przyjechał, to posłać po co dobrego do miasta i przyjąć godnie, jako