Strona:Klemens Junosza-Wojtek Więcior.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Nad samym brzegiem rzeczki stała nawpół rozwalona chałupa.
Ściany jej były poczerniałe, miejscami próchno z nich się sypało, dach się pokrzywił, pleśnią i mchem zielonym porósł.
Podwaliny tej chaty oparte były na kilku głazach, drzwi miała tak niskie, że człowiek małego wzrostu schylać się w nich musiał, a światło do środka dostawało się przez dwa okienka kwadratowe, w części zaopatrzone w połatane szyby, w części zatknięte gałganami i papierem.
Chałupa stała nad samym brzegiem rzeczki, który w tem miejscu był dość stromy, tak, że wylewy wiosenne nie zagrażały ruderze. Na tym samym brzegu, bliżej lub dalej od wody, wznosiły się porządniejsze chaty chłopskie, z murowanemi kominami, wyższe, schludniejsze, zdradzające względną zamożność właścicieli.
Rzeczka w tem miejscu tworzyła dwa zakręty dość nagłe, a że chaty tuż nad brzegiem stały, więc też i wieś nie wyglądała jak inne wsie, w prostej linii, jak pod sznur wyciągnięte, lecz była rozrzucona w zygzak.