Strona:Klemens Junosza-Pająki.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przyjdzie na kilka godzin, zarządzi, powie służącej, co i jak robić potrzeba, westchnie nad chorą, popłacze w kąciku i wraca do obowiązków; musi bowiem rano bardzo wstawać, na targ chodzić ze sługą, produkta kupować.
Chcąc coś mieć, musi ta kobieta pracować bardzo ciężko, liczyć się z każdym groszem, godzić oszczędność z wymaganiami stołowników, którym trzeba przecież dogadzać, aby nie odeszli.
Łatwo się domyśleć, że stołownikami tymi nie byli magnaci, lecz ludzie niezamożni, żyjący z pracy, za obiady zatem hojnie płacić nie mogli, tylko więc przy bardzo skrupulatnym rachunku, matka pani Karolowej mogła wyjść na swoje.
Choroba córki przygnębiła ją bardzo, tem więcej, że przyszła niespodziewanie. Zaczęło się od zaziębienia, doktór zapewniał, że to bagatelka i że wkrótce przejdzie, ale minęło dwa tygodnie i nie przeszło. Pani Karolowa musiała się położyć i tak nie w porę to nieszczęście przyszło, bo właśnie trafiało się zajęcie do prowadzenia ksiąg handlowych w pewnym sklepie.
Za trzy godziny pracy codziennej w czasie popołudniowym proponowano 15 rubli miesięcznie.