Strona:Klemens Junosza-Pająki.pdf/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan jeszcze nie znasz, co to jest dokuczanie. Pan trafiłeś na takich, co są porządne finansisty.
— Dajże pan pokój.
— Cóż pan chcesz? Może ja nie jestem porządny człowiek?
— Bardzo, bardzo, nadzwyczaj porządny!
— Cała Warszawa mnie zna — i inni pańscy wierzyciele też są umiarkowani ludzie; pan nie masz prawa na nich narzekać. Biorą procent, to prawda; biorą nawet duży procent, to także prawda, no, ale z czego oni mają żyć? Przecież żaden z nich, żaden z nas, nie ma dobrej posady. Oj, oj, żebym ja naprzykład był urzędnikiem w jakiem biurze, albo na kolei żelaznej, czy ja chciałbym trudnić się tem paskudnem lichwiarstwem?! Ja mam obrzydliwość do takich interesów; cóż robić, trzeba żyć.
— Możnaby o tem dużo powiedzieć, panie Hapergeld.
— Co dużo, co tu jeszcze można powiedzieć?
— Na świecie, oprócz posad biurowych i oprócz lichwiarstwa, do którego masz pan taką „obrzydliwość,“ są jeszcze inne rodzaje pracy, są rzemiosła, są...