Strona:Klemens Junosza-Pająki.pdf/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ustannie tak zwany po staroświecku „perpendykuł“. Składał on się z kawałka grubego drutu, u którego końca dolnego zawieszona była okrągła żółta tarcza, wyobrażająca twarz... otóż, że nie wiadomo czyją. Oblicze to szerokie, jak najdoskonalej okrągłe, nie mające absolutnie żadnego wyrazu, o oczach bezmyślnych, wargach grubych, bez żadnego zarostu, mogło, równie dobrze być podobizną opasłego sybaryty, tonącej we własnym tłuszczu jejmości, lub pogańskiego bożyszcza. Ta bronzowa twarz, błyszcząca, poruszała się flegmatycznie, miarowo, na prawo i na lewo; przez całe dnie i noce, bez przerwy, a mechanizm zegaru cykał jej do taktu, niezbyt cicho i nie nadto głośno — dyskretnie.
Nieraz nocą, zmęczony pan Karol przerywał pracę i pomimowoli zwracał spojrzenie na zegar; bezmyślna twarz bronzowa zdawała się patrzeć na niego z idyotycznym uśmiechem — światło lampy padało na nią z boku, więc ukazywała się naprzemian, to w pełnem oświetleniu, lśniąca, to znów pogrążona w cieniu i ta gra światła nadawała jej jakiś wyraz złośliwy.
Wpatrywał się w nią i wpadał w stan jakiś dzi-