Strona:Klemens Junosza-Pająki.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Karol zdrowie miał dobre i nie chorował wcale, tylko było mu coś, coś szczególnego, czego nie umiał bliżej określić. Bał się. Czego? Sam nie wiedział, ale żył w ciągłej obawie. Każde poruszenie klamki u drzwi wprawiało go w drżenie, lękał się wszystkiego i wszystkich. Jeżeli ujrzał psa na ulicy, przechodził na drugą stronę chodnika; za nic na świecie nie wsiadłby do dorożki lub sanek, mniemał bowiem, że zaraz się rozlecą; często drżał podczas upału, lub doznawał uczucia gorąca w mróz. Bał się tłumu, nie wchodził nigdy tam, gdzie się gromadzi dużo ludzi; czasem śmiał się bez powodu, a czasem bez żadnej przyczyny płakał. Budząc się ze snu, był przekonany, że go spotka jakieś wielkie nieszczęście, że nie dziś, to jutro, dostanie pomieszania zmysłów.
Radził sobie na to zimną wodą. Zanurzał głowę w miskę, albo brał prysznic i to go odświeżało na cały dzień.
Zresztą był zupełnie zdrów i nadzwyczaj silny i żałował, że części tego zdrowia nie może dać żonie swej i dzieciom. Pani Janina była wątła, dzieci chorowały często i tak się jakoś składało, że