Strona:Klemens Junosza-Nasi żydzi.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podniesionym, krzykliwym, a echo gór odpowiadało jego wrzaskom. Przytem wykonywał całem ciałem rozmaite ruchy, tak, że nieraz zmęczony prawie do omdlenia, wpadał w ekstazę.
Twierdził, że podczas takiej modlitwy widzi w nieskończoności, że rozmawia z wyższemi duchami i jest w stanie, za ich pośrednictwem, wyprosić łaskę Bożą, szczęście, lub odwrócenie grożących niebezpieczeństw. Czy chciał oszukiwać drugich, czy też sam się łudził, kto odgadnie? dość, że zbliżył się do ludzi, aby dowieść im czynami, jak wysoki dar posiada.
Nie odrazu cudowny lekarz i prorok zjednał sobie popularność, gdyż przedewszystkiem myśleć musiał o podtrzymaniu własnej egzystencyi. Służył więc za furmana, potem końmi handlował, potem trzymał wiejską karczemkę. Nareszcie, po jakimś czasie, osiedlił się w Międzybożu na Podolu. Zaczął się trudnić leczeniem i to mu zjednało taki rozgłos, że go wzywano nawet do domów szlacheckich. Żydzi patrzyli z podziwieniem na jego głośne, żarliwe i pełne gestykulacyi modlitwy. Nie bardzo biegły w talmudzie, ani w kabale, ustalił to przekonanie o sobie, aczkolwiek w istocie