Strona:Klemens Junosza-Kłusownik.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   106   —

głowa wymyśliła, ani nie wasza, tak już było oddawna, tak jest i tak będzie.
Chłop głową zaczął kręcić.
„A juści, wszystkobyście zagarnąć chcieli i zabrać do garści.“
„Co wszystko, jakie wszystko? Aj, Mateuszu, weźcie dobrze do głowy. Wy macie chałupę, macie pole, łąkę.“
„Aj, łąka; całej obrady sto prętów.“
„Ja nie mam nawet dwa pręty; macie konia, krowy, owce i za pozwoleniem jeszcze inne bydło, macie las.“
„Jaki?“
„Niby nie wiecie: dworski las macie.“
„Dworski to nie mój.“
„Wszystko jedno, powiadam tylko, że wy coś macie, a ja nie mam nic, tylko kawałek głowy i parę groszy w kieszeni. Komu łatwiej żyć, wam czy mnie?“
„Mnie się zdaje, że wam.“
„Pfe! nie powiedzcie to słowo, wy macie.“
„A wy macie pieniądze.“
„Aj, niech nasze wrogi takich pieniędzy nie mają.“
„Eh, Abramie, po co mamy bajać po próżnicy; zapłaćcie mi za moje zajączki i bywajcie zdrowi. I tak już noc zapadnie, nim się człowiek przywlecze do chałupy, kawał zejdzie, a jutro raniuteńko do roboty trzeba wstać.“