Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zkąd mają być plotki? Kto potrzebuje wiedzieć? Panicz może mieć inny interes, paniczowi może papierosów zabraknąć. Przecie wszyscy przychodzą do Icka... Ja będę czekał jutro cały dzień.
— No, dobrze, pamiętaj tylko, żebyś dotrzymał słowa i nie zdradził. To jest taka rzecz, o której nie potrzeba nikomu opowiadać.
Umówili się w kilku słowach, Adamek nie targował się o wynagrodzenie, umiał ocenić wartość przysługi, a Icek przyszedł do przekonania, że ma do czynienia z prawdziwym paniczem, nie dbającym o drobne groszowe rachunki.
Nazajutrz o szarym świcie, kiedy zaledwie wierzchołki drzew wynurzały się z ciemności, Icek już wstał; włożył na siebie grubą kapotę, ścisnął biodra pasem wełnianym i tak, zabezpieczony od porannego chłodu, wyszedł z domu i przez ścieżkę wydeptaną na nowinie, pomiędzy sterczącemi pniami, udał się ku drodze, na której wczoraj miał tak miłe spotkanie.
Wrony, kracząc, zrywały się z drzew,