Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Icka, który, więcej wart, aniżeli kilka takich woreczków, Ja pana poratuję i poradzę. Ile paniczowi potrzeba? Tyle, ile pan zgubił, czy może trochę więcej?
Adaś miał zaproszenie na dzień jutrzejszy, oczekiwał go preferans w miasteczku, kolacya, a potem dyabełek. Ojca w domu nie było, matka dała kilkadziesiąt rubli i trzeba takiego zdarzenia, żeby zgubić. Niespodziewana propozycya Icka nie mogła przyjść bardziej w porę.
— Słuchaj-no — rzekł — czy naprawdę mówisz, czy bałamucisz?
— Miałbym żartować.
— To dawaj.
— Tu, na drodze, po nocy? Ja nie mam przy sobie pieniędzy.
— Więc jakże?
— Jutro rano, choćby najraniej, ja mogę być u pana na folwarku.
— Nie, nie chcę tak, trzeba gdzieindziej.
— Owszem, dlaczego nie? Może panicz przyjedzie do mnie na kolonie? Mam bardzo porządną stancyę.
— Także nijako. Plotki będą...