Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A jak przyjdzie nieurodzaj?
— Nie co rok przychodzi. Ja za plac pod moją budę zapłacę i płacić będę, czy urodzaj, czy nieurodzaj. Kto z panów weźmie mnie na swój grunt? W dwóch słowach może zgoda być. Dam pieniądze z góry za cały kwartał, za pół roku...
— A za rok dasz? — zapytał Wątorek.
— Trochę ciężko, ale jeżeli koniecznie tak ma być, to niech ja stracę — dam. Ile pan Franciszek żąda?
— O! zaraz, ile żądam! Cóż to bułka za grosz? Taka rzecz namysłu potrzebuje, czasu...
— Owszem, ja dam i czasu. Ile jegomość żąda, godzinę? może dwie godziny?
— Przyjdź-no dziś wieczór, po zachodzie słońca, to może się namyślę, a jeżeli nie zdążę; to pojutrze, albo może odłóżmy do niedzieli.
— Proszę jegomości, ja zgodny człowiek, ze mną można i tak i tak... Ale jeżeli jegomość będzie mnie trzymał z namyśleniem do nowego roku, to ja spróbuję pogadać z innymi panami. Oni też mają grunt, a