Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podniósł, folwark sprzedał i nie zajrzawszy nawet do domu, nie pożegnawszy matki, pojechał w świat, nie wiadomo dokąd i po co?
Biedna matka płakała długo, nie wiedząc, co robić i gdzie się obrócić, bezradna zupełnie.
Przestraszyła się, gdy obcy jakiś człowiek do folwarku się zgłosił, mówiąc, że jest właścicielem, że kupił grunta, inwentarze i dom i całe to mienie.
Tego już nieboraczka na żaden sposób zrozumieć nie mogła i posłała po Dominika na kolonie z prośbą, aby zaraz przyjechał i ratował.
Ucieszył się szlachcic niezmiernie, sądząc, że koło wielkiej sprawy pochodzi, ale zawód go spotkał. Nowonabywca wylegitymował się dowodami, że jest w zupełnym porządku i że ma wszelkie prawa do własności.
Talarowska na żaden sposób zrozumieć tego nie mogła i wciąż zalewała się łzami. Po kilku dniach dopiero, za namową Dominika i pod jego opieką, udała się do sądu, aby odebrać pieniądze, z prawa na nią przypadające i w depozycie sądowym złożone.