Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na Icka, tylko niech wymówi godne słowo: ile trzeba? Ja pieniędzy przy sobie nie mam, ale to bagatela — jutro znajdę dziesięciu takich, którzy mają, niech pana o to głowa nie boli...
— Daję uroczyste słowo honoru — rzekł Ździebełko — że dawno już nie słyszałem tak rozsądnego powiedzenia. Obliczmy, kochany Adasiu, ile trzeba nam będzie na pobyt w mieście, na koszta, na adwokata, na drobne wydatki i przyjemności i niech Icek pieniężników sprowadza. Jabym ci z przyjemnością z własnych funduszów coś zaliczył, naturalnie bez żadnego procentu, ale wiedz, że obecnie gotówki nie mam i zapewne mieć nie będę aż do chwili wygrania procesu i wywindykowania kapitałów. A może — dodał, zwracając się do Icka — pan starozakonny kupiec zechciałby i mnie coś zaforszusować na proces.
— Proszę pana — odrzekł Icek — ja nie mogę i moi znajomi także nie będą mogli.
— Dlaczego?
— My wiemy o pańskim procesie, on jest w dalekich sądach, a my robimy interesa