Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uniwersalnym spodkobiercą, wdowa przychodzi do części, przypadającej jej z prawa. Ani intercyzy między małżonkami nie było, ani testamentu nieboszczyk nie zostawił, wszystko może pójść gładko, jak po maśle, bo ani matka syna ani syn matki procesować nie będzie. Że zaś nieboszczyk więcej dzieci po sobie nie pozostawił, na to daję uroczyste słowo honoru.
Icek Ufnal, kryjąc się za szerokie plecy jednego z włościan, zawołał:
— Niech pan nie powie głupie gadanie — wierzyciele też są dzieci.
Adam rzucił na Icka piorunujące wejrzenie, a Ździebełko zawołał:
— Nieboszczyk długów nie miał.
— My też do niego nie mamy żadnej pretensyi — zawołał Icek — tylko do jego syna.
— Syn małoletni — rzekł Ździebełko.
— Ojoj, on był małoletni, ja też byłem kiedyś małoletni.
Urzędnik przystąpił do czynności, przykładał pieczęcie, spisywał, kazał otworzyć inne stancye i pomimo zręcznego manewru Ździebełki, który pieniądze chciał sprzątnąć,