Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


II.

Mrok nocny rozpraszał się powoli, opadała mgła, gwiazdy bladły coraz bardziej, aż wreszcie zniknęły zupełnie z horyzontu. Na wschodniej stronie niebo przybierało barwy coraz jaśniejsze, złotawe, różowe, ptaki zaczęły się budzić i świegotać.
Letnia noc kończyła swoje krótkie istnienie, a zapowiadał się dzień długi, gorący, upalny.
Słońce nie weszło jeszcze, ale było już widno i cała okolica rysowała się wyraźnie. Widać było pola pokryte zbożem, łąkę, rzekę, dużą przestrzeń poleśną, na której sterczały pnie ściętych drzew, a dalej las sosnowy.