Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Po procesie będę płacił złotem, tymczasem mam trochę miedzi i papierek, a gdyby mi zabrakło, to jest Adaś, on dobry chłopiec, przyjaciela w potrzebie nie opuści...
— No, no...
— Czy dziedzic odpowiada za swego przyjaciela? — zapytał młody człowiek, trzymający bank.
— Płacę.
— To i owszem, w takim razie gramy.
Zaczęła się gra zawzięta, namiętna, stawki w istocie drobne, dla tych graczy stosunkowo do ich stanu majątkowego i dochodów były jednak ogromne, ale nadzieja wygranej dodawała odwagi i zachęcała do ryzyka.
Najbrzydsza ze wszystkich namiętności ludzkich: chciwość, malowała się na twarzach, trunki i duszne dymem napełnione powietrze, napędzały krew do mózgów. Wargi drgały, w źrenicach migotał ogień, od czasu do czasu z ochrypłego gardła dobywało się przekleństwo.
Jojna coraz to wsunął się do izby, jak cień, dyskretnie, na palcach, żeby nie robić