Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nasze miasto widziało ją chyba po raz pierwszy; musiałby ją przecież ktoś zauważyć.
— No proszę...
— Niech-no dziedzic nie udaje, że jej nie zna. Podobno to sąsiadeczka i bliska — odezwał się siedzący obok Adama brunet, którego nazywano Felkiem. — Powinszować, powinszować. Takie sąsiedztwo jest bardzo przyjemne.
— Ty coś wiesz, Felek?
— Bardzo niewiele. Widziałem ją również jak i wy, zaciekawiła mnie również, jak i was, więc zasiągnąłem języka i dowiedziałem się, że jest z kolonij szlacheckich, z tych, co za folwarkiem naszego dziedzica, że ma na imię Hanusia, jest wnuczką starego, podobno nawet zamożnego kolonisty.
— No?
— I więcej nic.
— To niewiele.
— A jeszcze jedno. Gdyby siwek naszego dziedzica umiał mówić, to dowiedzielibyście się czegoś więcej.
Adam zaczerwienił się mocno.
— Słuchajcie-no — rzekł — plećcie, co wam się tylko podoba, ale do mego siwka, ani