Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w aksamit oprawna i srebrem okowana, czy co?
— Nie patrzcie na dar, tylko na serce...
— Zanieś-że, Kasiu, dziewczynie książeczkę, niech się ucieszy, no, i niech podziękuje Jankowi za pamięć. I my ci dziękujemy, a teraz siadaj, mów, gdzieś bywał, z czem przychodzisz?
— Dużo do opowiadania nie mam: byłem w Warszawie, byłem też między Niemcami pod Gdańskiem, uczyłem się, zarabiałem trochę i wróciłem do matki i do swoich. Oto całe opowiadanie.
— Krótko i węzłowato, ale to dobrze. Kto mało mówi, dużo robi. Widziałeś swój grunt?
— Widziałem i dziękuję.
— Wzgórek dobry?
— W sam raz.
— Wiedziałem na co ci potrzebny, wiatru kupować nie będziesz. O pniaki na polu nie gniewaj się, musiałem ci wydzielić przy wzgórzu, a w jednym kawałku; zyskałeś na cenie, bo za wykarczowany płacili drożej.
— Wszystko dobrze, za wszystko Bóg za-