Strona:Klemens Junosza, Zygmunt Przybylski - Fragment z komedyi p. t. Baby.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stefan. Nie teraz, nie teraz.
Natychmiast (na stronie). Nie teraz? to też odmiana (głośno). Proszę pana dziedzica... a kiedy to może być?
Stefan (śmiejąc się). Później, później.
Natychmiast. To ja sobie już pójdę...
Stefan. Niech Wigdor idzie. W tej chwili nic nie trzeba...
Natychmiast. Ny, ny...
Wojtek. Cóż Wigdor tak patrzy na mnie, jak dyabeł na dobrą duszę?
Natychmiast. Ja nie jestem, Bogu dziękować, dyabeł, a Wojtek też nie jest dobra dusza.. Słuchaj Wojtek... To odzienie pasuje dla ciebie, jak groch do ściany... (wychodzi).
Wojtek. Tak zydzisko urąga bez zazdrość...

SCENA II.
(Wojtek, Basia, później Łopuchowski). Basia wbiega na scenę z lewej strony ze ściereczką w ręku.. na widok Wojtka zatrzymuje się i wybucha śmiechem.

Klemens Junosza.
(Podług fotografii „Kostka i Mulert“).

Wojtek. I czego ty, Baśka, zęby szczerzysz, co?
Basia. A to... taki z ciebie cudak pokracony...
Wojtek. Nie pokracony a ino pofracony.
Basia. A no kiedyś taki mądry, to powiedz mi, na co te dwa ogony?
Wojtek. Bo widzisz taka jest moda, po drugie tak go Berek uszył, a on przecie znawca; po trzecie zaś, mnie się widzi, że skoro krowie pasuje jeden ogon, to człowiekowi już najbiedniej dwa.

(Basia śmieje się, Wojtek obejmuje ją).

Basia. Oj!... dajże pokój... ktoś idzie.
Łopuchowski (wchodzi z prawej strony). Co wy tu wyrabiacie, u kroć...
Wojtek. A no sprzątamy...
Łopuchowski. Ładnie sprzątacie. Baśkę całuje, że aż za drzwiami słychać, a on to nazywa sprzątaniem! Mam pilny interes do dziedzica; pójdź, powiedz, że przyszedłem i że parę słów chcę powiedzieć.
Stawińska (wchodzi). Pan tu?