Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ojczyzna siły i władzę oddaje;
Chce on jej bronić, rozrywa kajdany;
I o swą grabież zadrżały tyrany!....
O uczucia gorące!.. O radości święta!
Które mi byłaś, duszo, naówczas przejęta!
Choć w najsroższej niewoli przywalony stanie,
Niech mi się pamięć o was przynajmniej zostanie.
Zabrzmij ty, Bardzie! o pięknym zawodzie,
Gdzie chętnie nieśli życie i majątek.
Niech Racławice świetnieją na przodzie,
Kosami sławne! Prawych kmieci szczątek
Leci na działa, na ostrza sterczące,
I pierwsze wolnych wykrzykną zwycięstwo!
A gdzież w stolicy najeźców tysiące?
Uciśniony lud powstał, obudził swe męstwo:
W strasznej i świętej chwili staje mi Warszawa.
Bruk śniady płucze kipiąca posoka,
Dym z bukiem harmat, rozwalin kurzawa,
Śmierć sypią okna i dachy z wysoka,
Nie wie najeźca we krwi, skąd pocisk wypada.
Zbrodni na ściągłej twarzy mróz trwogi osiada.
Cnota odetchnie; trud jej nareszcie zwycięża
Na jedno imię cnotliwego Męża!

Nie przestań, moja Muzo! Niech się odda chwała
I krwawym Szczekocinom! Polskiego oręża
Tam ostra tęgość zgraje złączone wytrwała,
Wiarołomnego króle duma się dziwuje
I zburzyć w swoim gniewie stolicę ślubuje.
Pod jej wałami sroższa czekała sromota:
Uchodzi; wolnych łudzi przemogła go cnota....
Cuda, o cuda! Podniósł Bóg za nami ramię:
Wolny Obrońca pychę najeźników łamie.
Cuda wolności! ona z niczego coś tworzy:
Niechaj się mus tyranów przed siłą jej korzy!
Wojsko rycerzy, czoło i chluba narodu,