Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/174

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Jeśli na tak widoczne względy Opatrzności
    Dziś ratunku nie (tacie upadłej wolności,
    Potomności cnót waszych nie zwiedzie obłuda:
    Tyle w nią wierzyć będzie, co wy w moje cuda

    (Około 1790 r.)



    FRANCISZEK ZABŁOCKI.
    DO BRANICKIEGO HETMANA,
    OBIECUJĄCEGO NAGRODĘ ZA WYDANIE AUTORA WIERSZY
    PRZECIWKO NIEMU.

    Zdrajco własnej ojczyzny! nie godzien tej ziemi,
    Którą tak świętokradzko depczesz z poczciwemi.
    Ty, krwie czystej Polaka nie syty rarogu!
    Przysięgam mej ojczyźnie i mych ojców Bogu,
    Że twą głowę mieć muszę, a to nie za złoto,
    Ale męstwem, odwagą i Polaków cnotą.
    Straszydło! Jak śmiesz rękę cnotliwego cenić?
    Rękę, która cię chciała w Polaka odmienić!
    Nie lękam ja się zdrady, Polak mnie nie zdradzi.
    Co tylko było zdrajców, to z twojej czeladzi.
    Lecz, żeby ci mniej zadać w dociekaniu pracy,
    Wiedz, jako są szlachetni i mężni Polacy:
    Powiem ci sam, kto jestem, lecz nie wprzódy, aże
    Sprawiedliwy miecz w serce zbójcze twoje wrażę!

    (Około 1790 r.)



    FRANCISZEK ZABŁOCKI.
    DO NIEKTÓRYCH CHLUBY.

    Stanęło sto tysięcy wojska. Bogu chwała!
    Teraz to będzie Polska po Europie brzmiała!
    Stanęło sio tysięcy wojska. Są żołnierze.
    Bogu chwała! Gdzie oni? Gdzieżby? Na papierze!