Strona:Kindybala.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 
Maciek
Kindybała
gada:


Dzisiaj wielce szanowne cytelnicki, nadstawcie obadwa uska i stomilijonową wasą ciekawość, bo wom opowiem bardzo a bardzo pożytecną, wesołą i smacną rzec.
Rośnie u was, w Ameryce dziki głóg, po miedzach, krzakach, który na wiesnę biało rózowemi różyckami zakwito, a w jesieni ma cyrwoniuśkie koroliki? Mnie sie zdaje, że rośnie. Tak nazbirojcie tych cerwonych korolików z dzikiego głogu dziewięć kilo (20 funtów), ładnie z ogonków obierzcie i wsypcie do śtyrdziesto kwartowej śklanej dęmiony, cyli gąsiora, jak niektóry nazywają. Nagotujcie trzydzieści sześć kwort wody, do której wsypcie dziesięć kilo cukru. Jak się w tej gotowanej wodzie cukier ozpuści, woda oziębnie, wlejcie ją do tej dymiony, zawiązcie smatką syję i postowcie tę dęmionę w ciepłem miejscu, najlepi przy piecu. Niech se ta dymiona stoi przez trzy miesiące przy piecu. Po trzech miesiącach będziecie mieć blisko śtyrdzieści kwort wina, ale to wina takiego samego, jak Poniezus w Kanie Galilejskiej narobił. Koroliki w dymionie zalejcie po roz drugi wodą z cukrem, ino trochę jus mniej cukru trzeba i za trzy miesiące znowu będziecie mieć wino jeszce lepse jak pirse było. Do trzeciego razu możno zaliwać te koroliki głogowe, ino ze to trzecie wino jus bedzie słabse. Butelkę takiego winka wypić we dwoje, to sie na wesołoś, śpiewanie i miłoś bliźniego ochota serdecno robi w dusy i w sercu. Wszyćkie inse limoniady, soki, to sąm lura naprzeciw temu winu. Jezeli chcecie swoich męzów ozweselić, to usłuchojcie cytelnicki tej mojej rady, a podziękujecie mi za nią i wdzięcne mi będziecie, co daj Boże, Amen.

J. z B.