Strona:Kazimierz Wyka - Rzecz wyobraźni.djvu/418

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
(1)  Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże,

(1)  Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże, —
(1)  Warszawa jedna twojej mocy się urąga,
(2)  Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,
Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy,

(2)  Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy!

W obrębie pierwszego z cytowanych fragmentów mieści się werset o największym zagęszczeniu (5) zdań, o którym tak napisano i trudno silić się na inną analizę:
„Tu następuje najgwałtowniejszy, z pięciu zdań wykrzyknikowych złożony wiersz, ale są to zdania sprawozdawczo-wykrzyknikowe, dominuje w nich raczej skrótowość żołnierskiego raportu niż modulacja głosu:

Biorą go — zginął — o nie, — skoczył w dół, — do lochów.

Za każdym z tych zdań kryje się określona sytuacja, obserwowana przez «adiutanta» i całą mocą okoliczności relacjonowana odbiorcy, który musi każde niemal zwyczajne, ale wyraziste słowo tego wiersza obudować obrazem. Tu każdy człon wiersza przekazuje w błyskawicznym tempie jakiś dramatyczny epizod. Nie ma bardziej dramatycznego wiersza w całej Reducie i bardzo niewiele jest ich chyba w całej poezji polskiej.”[1]
Ponownie kunszt i prawdę Mickiewiczowskiego opisu batalistycznego wypada podziwiać w ustępie podającym słuchaczowi tę serię nieoczekiwanych obrazów, które przed oczyma obserwatora otwierają wybuch niszczący określony obiekt. Tym więcej, że oko współczesnego czytelnika posiada możliwości sprawdzenia tego opisu, jakich nie posiadali czytelnicy z doby romantyzmu. Chodzi o film, o to, że dzięki filmowi czytelnik współczesny mógł podobną scenę oglądać niejednokrotnie w tempie zwolnionym podaną, oglądać bez napięcia nerwów i uwagi, które wywołuje wybuch rzeczywisty. Jeszcze więcej — mógł oglądać scenę tę puszczoną wstecz, to znaczy kłębowisko dymów i odpadków, rozszczepiające się ściany budowli, które na taśmie filmowej puszczonej wstecz — zrastają się, scalają, pozornie zaprzeczają zniszczeniu. I pomimo to relacji adiutanta-poety trudno cokolwiek zarzucić. Ani na chwilę oko go nie zawiodło.

I oto na miejscu śmiertelnej walki wznosi się nagle „rozjemcza mogiła”, dotykalny symbol śmiertelnej zgody. Od relacji o wy-

  1. S. Sandler, „Reduta Ordona” w życiu i poezji, Warszawa 1956, s. 78.