Strona:Kazimierz Wyka - Modernizm polski.djvu/510

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
kiego, odruchowo biorę stronę zdenerwowanych, nawet zwyrodniałych wielkości [...].

Ilekroć będę miał przed sobą napastników w rodzaju wspomnianego mędrca-filistra [Max Nordau] lub arcykapłanów podwawelskich rzucających klątwy, zawsze stanę w jednym orszaku z napastowanymi. Cokolwiek mógłbym im zarzucić, przecież o jednym muszę pamiętać: wcielili w siebie jęki i spazmy nasze, a życiem swoim, twórczością swoją użyźniają glebę pod posiew haseł osobowości ludzkiej.

Mój rachunek z nimi jest — tylko moim własnym rachunkiem. (WO, 217—218).

„Grupa społeczna oberwańców”[1], „wióry ewolucji społecznej”[2] — tak nazywał Krzywicki dekadentów i modernistów, grupa ta i wióry nie stały się dlań nigdy śmieciem. Ten bowiem wycinek okresu Młodej Polski, który socjolog wziął pod swą baczną obserwację, mianowicie modernizm polski w jego analogiach z moderną europejską, był dla niego problemem i symptomem kultury epoki. Formacja duchowa modernistyczna stanowiła według autora W otchłani pewien ewolucyjnie nieuchronny, ale mimo to skazany na przeminięcie model kultury przejściowej. Model w wyniku procesów alienacyjnych zrodzony na gruncie kapitalistycznym i zdolny przeminąć, kiedy owe procesy zostaną pohamowane.

V

Tak wyglądało stanowisko Ludwika Krzywickiego wobec modernizmu i Młodej Polski, kiedy je odtworzyć z jego rozrzuconych artykułów i wystąpień. Tak dalece rozrzuconych, że chyba dotąd nikt nie odczytał ich w całości, bo jak wytłumaczyć fakt, że nikt nie podjął próby interpretacji owej całości?

Niemniej samodzielnie i oryginalnie przedstawia się to stanowisko, jeśli dokonać bodaj kilku szkicowych zestawień. Nie będą przy tej okazji wchodzić w rachubę przysięgli krytycy pokolenia Młodej Polski, całkowicie z nią solidarni, jak np. Wilhelm Feldman. Nie może być również wciągnięty taki oskarżyciel Młodej Polski, jak Stanisław Brzozowski. Jego myśl, szybująca nad szczytami i obłokami uogólnień, rzadko

  1. Tamże.
  2. K. R. Żywicki Jeden z atomów. St. Przybyszewski: „Totenmesse” s. 16.