Strona:Kazimierz Wyka - Modernizm polski.djvu/477

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

refleks dekadentyzmu w powieści i noweli Orzeszkowej. U Potockiego na ten temat głucho.
Po raz drugi ta sprawiedliwość wobec współtworzących pokoleń pokierowała piórem Potockiego, kiedy kreślił obraz powieści „starych” oraz „młodych” w następnym dziesięcioleciu. Wiadomo, jak dalece sprzeczne są dwa fakty wyznaczające charakter tego dziesięciolecia: z jednej strony znużenie i pesymizm młodych, ich rozczarowanie zrzucane na głowy poprzedników, z drugiej zaś wspaniały rozkwit powieści eks-pozytywistów właśnie w latach 1890—1900. Krytykowi, który współtworzy i współczuje z pokoleniem Młodej Polski, grozi w tym położeniu, że subiektywne znużenie młodych przeniesie on na ocenę całego okresu. Także i Feldman nie ustrzegł się podobnego błędu. Tymczasem Potocki, naszkicowawszy — o czym za chwilę — przeciwieństwo ujęcia powieści poprzez dwie generacje, pozytywistyczną i młodopolską, dochodzi do jedynie słusznego wniosku:

Jak nic wspólnego z szablonem pojęć o „schyłku” lub „upadku” tu nie ma. W pełni blasku talentów stają tu powieści starej grupy — młodzi nie zawsze na tej staną wyżynie. Żywotność tryska pełną miarą zewsząd, choć coś na zawsze się rozkłada i zapada w kraj niepamięci u jednych, coś, choć targa się i upada, wznosi się coraz wyżej w świadomości drugich (II, 142).

Niestety, ta słuszna skądinąd chęć rehabilitacji prac i sztuki pokoleń mijających, słuszna szczególnie w kraju, w jakim wystarczy fałszywym „potrząsać nowości kwiatem”, by zaciemnić pamięć niedawnych poprzedników, zaprowadziła Potockiego zbyt daleko. Mianowicie — do niezgody z niewygodnymi faktami. Pokolenia istotnie współżyją ze sobą, a nieraz ze sobą współpracują — i nacisk położony na tę stronę zagadnienia nie byłby spowodował zbytniego przesunięcia proporcji, gdyby Potocki tak samo dobitnie ukazywał spory pokoleń i różnice pomiędzy nimi, niemniej ważne jak kontynuacja i współistnienie. Tymczasem Potocki sporów pokoleń wcale nie kreśli. Zdaje się, że zapomniał o sporze przeżytym we własnej młodości. Na tym zaniedbaniu najgorzej wyszły rozdziały poświęcone pozytywizmowi warszawskiemu. Ostrości sporu między pokoleniami nie dało się tutaj ukryć, został więc on gruntownie zlekceważony, pomniejszony („z klapką na muchy rzucili się na orły”, I, 137), sprowadzony do roli epizodu, z którego nie pozostało nic oprócz „fermentu prądu naukowego” (I, 141).
Zgodnie z tym dążeniem przekreślona też została rola roku 1863. Doniosłość tego przeżycia pokoleniowego, urabiającego postawę gene-