Strona:Kazimierz Wyka - Życie na niby.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

koniec wojny wyobrażał sobie jako pełną popłochu ucieczkę okupantów. W ostatnich dniach lipca 1944 roku Niemcy zaczęli rzeczywiście uciekać w popłochu, i to nawet w okolicach jeszcze dalekich od kul. Panikę, jaka wybuchnęła wówczas wśród aparatu administracyjnego GG, udało się po jakimś tygodniu władzom centralnym opanować. Plotka okupacyjna twierdzi, że nie ominęła ona również Franka i że specjalny wysłannik Hitlera czy też on sam przyjeżdżał z uspokajającą popłoch awanturą. Sytuacja jednak w ostatnich dniach lipca wyglądała na ten przedpowstańczy i wyczekiwany moment, kiedy Niemcy będą uciekać.
Tuż po pierwszym sierpnia w promieniu Krakowa została ona całkowicie uśmierzona, w improwizowany sposób zaczęły nadjeżdżać transporty Hitlerjugend, wyrwanych z kopalń górników, zabranych z fabryk zbędnych sił roboczych i najpierw bezładnie rozpoczęto wielkie roboty fortyfikacyjne. Później systematycznie i na całą jesień wciągnięto w nie ludność, a przede wszystkim propagandę. Powstawał według tej propagandy niezłomny Ostwall, spoza którego Rzesza, skupiwszy na skróconych liniach komunikacyjnych swoje siły, wyjdzie do decydującego ciosu, wydobywając zza pazuchy nową, nie znaną dotąd broń. W wystąpieniach Goebbelsa wciąż się ponawiały aluzje do tej broni. Ponieważ działały już V1 i V2, aluzje te kładło się pomiędzy niemieckie przechwałki, nie biorąc ich poważnie. Dzisiaj ich tam nie kładziemy. Chodziło o bombę atomową. Sam zaś fakt świadczy, jak dalece do ostatniej chwili istniał podział na życie serio poza Niemcami i życie na niby razem z nimi. Istniał, skreślając z tego życia na niby wszystko, co niedogodne i co plątało rachuby nadziei.
Ta legendowa suma powstań ze specjalną siłą oddziaływała na warszawską wyspę. Dlaczego na nią, nietrudno