Strona:Kazimierz Wyka - Życie na niby.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

który we wrześniu 1939 bezwzględnie potępiał, w czerwcu 1940 powiadał: — Każdy swoją głowę chroni. Trudno aż tak bardzo się dziwić.
Jeszcze nie przebrzmiały fanfary zwycięstwa nad Francją, jeszcze Hitler nie odkrzyczał swojej tryumfalnej mowy, a już szosy polskie w ostatnich dniach czerwca i pierwszych lipca 1940 roku zapełniły się wojskami pancernymi i zmotoryzowanymi pędzącymi dniem i nocą na Wschód. Żołnierze byli znużeni. Jechali wprost z Francji. Pytali, jak daleko posunęli się Rosjanie. Bardzo się dziwili, że na tych terenach nie ma żadnej wojny. Rychło wymiecione z taboru na czas kampanii francuskiej linie kolejowe zapełniły się transportami wojskowymi sunącymi na Wschód. Tygodniami, miesiącami. Nad wyspą brytyjską rozpętała się bitwa powietrzna, ale wojska lądowe dowództwo niemieckie przerzucało wciąż na Wschód.
Od owego niedzielnego popołudnia, kiedy pierwsze formacje czołgów przesunęły się przez podkrakowskie miasteczko, kiedy aż do wcześnie nastającej godziny policyjnej oglądało się ich wciąż nowe kolumny, sprawa była jasna. Wojna wchodziła w fazę decydującą. Krótkotrwały schemat rozbiorowy kończył żywot. Coraz więcej ludzi zaczynało go odszyfrowywać w sposób bliższy prawdy. Powiadam bliższy, a nie identyczny z prawdą, ponieważ główne elementy sytuacji monachijskiej nadal były zasłonięte przed pozostałym w kraju społeczeństwem. Ze zrozumiałych względów nie odsłaniali ich Niemcy. Z powodów równie zrozumiałych ze stanowiska swoich mocodawców nie odsłaniała ich związana z rządem londyńskim prasa konspiracyjna. A innej wówczas nie było.
Przejście od pierwszej jesieni w pełnię okupacji to zarazem przejście w stan, jaki domaga się całkiem odrębnego potraktowania i opisu. Nazwiemy to życiem na niby. Chodzi o to, że do wiosny 1944 roku wszyscy