Strona:Kazimierz Wyka - Życie na niby.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strofę, jaką zaśpiewała kompania odchodząc. Córeczka jeszcze nie całkiem wierzyła, że są to żołnierze polscy. Była nadal przekonana, że w mundurze mogą być tylko Niemcy. Tak jak w białym futrze tylko białe niedźwiedzie. Pytała, dlaczego oni mówią po polsku, jeżeli są w mundurach.

Ja, wojownik polski, muszę
twardo znosić dolę złą,
bo beze mnie kto ci, moja miła,
wybuduje biały dom.

Ich miła ojczyzna była raniona w samo serce — Warszawę. Z ciała ich miłej ojczyzny wytoczono krwi na kilka milionów ludzi. Jeszcze więcej rozsypało się po obczyźnie. O miłej ich ojczyźnie wychodzącej z okupacyjnego mroku prawdę mówiły słowa:

Nasza noc zarażona żelazem,
Nasza ziemia tknięta paraliżem,
Nasze gwiazdy czernieją z zarazy,
Nasze drzewa zrąbane na krzyże.

I od tego rozpoczęliśmy budować Polskę.

1946, 1948 r.