Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zakręciły w oczach, schylił się i pocałował dziewczynę w rękę.
— Co pan robi?! — krzyknęła, podskakując na kłodzie.
A młody Neftze zsunął się z kłody, przykląkł i pocałował ją w kolano.
— Czy pan zwaryował, czy co?! — krzyknęła dziewczyna. — Pan mnie?!
— Tak, ja ciebie — rzekł młody Neftze, podnosząc się i siadając na dawnem miejscu.
— Co pan chciał? — spytała Pasternakówna przyciszonym, zestraszonym głosem.
— Chciałem cię prosić o przebaczenie — odpowiedział młody Neftze.
— Za co?
— Za mojego ojca — za nas — dodał z naciskiem.
— Ale pan mnie żeby całował w kolano! — ponowiła dziewczyna. — Pan, taki bogaty, tak ślicznie ubrany! Czy pan — ale się pan nie obrazi, za pozwoleniem pańskiem — czy pan niema co tu?
I pokazała palcem na czoło.
— Owszem, mam! — odparł młody Neftze.
— Aha! Widzi pan! — krzyknęła Pasternakówna i odsunęła się gwałtownie, gotowa zerwać się i uciec.
— Nie bój się! — rzekł młody Neftze — nie bój się. Nie jestem waryat. Wiem, co robię. Owszem, ja dopiero teraz zaczynam być mądrym — dodał gorączkowo. Po chwili mówił dalej; — Czy ty wiesz, że w tym zamku, który oj-