Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkiego co nizkie, miłości wszystkiego, co najwyższe, godności i bohaterstwa, niezłomności i ofiary, my dzieci współczesne tobie i te, co po tobie przyjdą, chcemy mieć w tobie rycerza myśli naszej bez trwogi i zmazy. Pamiętaj o tem dziś, jutro i zawsze i aż do końca, pierwszy ułanie Polski...
W tak głębokiej zadumie jechał książę, iż nie zauważył, że żołnierze jego przyśpieszywszy tempa, tuż za koniem jego się znajdowali.
Ocknął się i ujrzał za sobą z boku swego adjutanta Kickiego w ponsowym mundurze.
— Jesteś? — odezwał się.
— Do rozkazów waszej książęcej mości. Na godzinę niemal drogi wyprzedziłeś nas, mości książę.
— Chciałem być sam.
— Myślałeś, mości książę, o krzywdach naszego korpusu, jakich doznawaliśmy pod bratem Bonapartego i jakich zapewne przy nim samym doznawać będziemy?
— Nie — odpowiedział Józef Poniatowski — myślałem o Zawiszy Czarnym i dzieciach polskich.