Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Biją się Polacy, biją się Polacy — w trzech wojskach...
A dy ja tu około czegosik chodze, jak po omacku — myślał. — Ino nie wiem, psia noga, nimoge utrafić akuratnie...
A jednakże coraz wyraźniej, coraz niezawodniej przed kołacącym i bulgotającym mózgiem krawca Baczakiewicza staje wśród huku dział i trzasku kulek karabinowych to przekonanie, że jego osoba jakieś stanowisko wobec tej wojny całego świata zająć powinna, ba, że zajmuje, tylko jakie? Jak się nazywa?
Wtem głęboką zadumę krawca Baczakiewicza przerwało, co nastąpiło: oto syn jego, Władek, dźwignął się z tapczana — siadł, a potem obrócił się plecami do góry na rękach i kolanach.
— Władek, co ci to? — zapytał go krawiec Baczakiewicz, zrywając się z krawędzi tapczana.
Ale gorączkujący Władek nie odpowiedział nic, tylko dźwignął się jeszcze bardziej i wyciągnął rękę ku półce, która była ponad nim —
po co?
Czegoś szuka po ciemku, ale czego? Były tam krawieckie potrzeby, raczej ich szczęty.
Potem, widocznie znalazłszy, czego szukał, wychylił się i po blasze na kuchni ręką wodzić począł. Co on robi? Czy gorączka taka?
Ręką wodził i napowrót pod kocyk, pod którym leżał, wlazł.