Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jej ogonie mewy, pod skałą zaś, w morzu, na wznak, potworny wodnik z płetwiastym i kolczastym ogonem, wystającym z wody; wokoło pusto.
Na tym obrazie da się może najlepiej widzieć, jak Boecklin stwarza swój świat. Twarz tej nereidy jest kobieca, ale nie ludzka. Tu jest właśnie dziwny geniusz Boecklina, aby nie czyniąc nic wbrew naturze, potrafić uwidocznić różnicę między światem ludzkim a nadludzkim, czy raczej pozaludzkim; ta nereida nie tylko dla tego nie jest kobietą ziemską, że ma rybi ogon, lecz oczy jej, rysy, wyraz, całe ciało od pasa, choć jest bardzo piękna, nie są kobieco­‑ludzkie. Zdaje mi się, że w tej mierze nikt Boecklinowi nie dorównywa. Kiedy Rafael namalował swoją Galateę ze stylizowanemi, jak do ornamentu, delfinami: namalował cudownie cudowne kobiety, które mają tę własność, że żyją w wodzie.
Cudowna również np. „Diane chasseresse“ Beniamina Constant’a, gdyby nie była naga i z łukiem, lecz w sukni — byłaby wspaniałą, potężną kobietą. Byłyby kobietami również wszystkie nimfy Rubensa, byłyby niemi Wenus z Melos, bogiem pozostałby Zeus z Otricoli — i nie mogłyby być ludźmi trytony i nereidy Boecklina.
Inny obraz — „Tryton i Nereida“; ona leży na wznak z ręką założoną pod głowę, bawiąc się dziko, namiętnie i lubieżnie z kolosalnym, świe-