Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Bo mi się tak wydaje, jakbym tam w przedczasie
Wisiał kędyś w przestrzeni nad wierchami gór
I bujał się, chwytając mgieł złocisty sznur,
Albo się gdzieś w różowym krył zachodu pasie.

I za jakąż to karę wziąłem ciało na się?
Jakiż to gwałt piekielny w dół mnie strącił z chmur?
Dusza-ż moja nie była jedną z dzikich cór
Przestrzeni, szalejących w światła świetnej krasie?

Nie byłaż mi mgła siostrą i wichr jako brat?
Nie bawiłżem się nigdy z szumem wielkich szczytów,
Aniżem za błyskawic chwytał skrzący bat?

A dziś, siedząc u progu tatrzańskich granitów,
Tych nigdy niepowrotnych już żałuję strat,
Tych wiecznie przeminionych przedżywota mytów...