Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziki o kłach błyszczących w czarnej puszczy ściele —
Tam pójdę!... Między bogi!... Pięścią mą wywalę
Bramę kutą i w jasne wejdę nieba sale!
Życie bogów zdobędę! Krew w piersiach mi huczy —
Niech będę tak jak oni! Niech na włos mój kruczy
Upadnie liść laurowy, a pod nogi moje
Biją ofiarnych dymów wonne, gęste zwoje!
Chcę bóstwo zdobyć! W uścisk gdy ujmę naturę,
Cóż więcej zdobyć mogę?! Będzież co w przestworze
Jeszcze dumy mej godne? Wyższe nad mą żądzę?
Olimpu mi na ściężaj rozpękną wrzeciądze,
Jak psy, Zeusa pioruny powiążę w obroże,
Sam, jak piorun wpadając w rozpostartą chmurę!
Chcę władać! Gdy ramiona me prężę, to zda się,
Ty sam drżysz na swym wozie stukołowym Czasie,
Bym za szprychy chwyciwszy gdzieś u nieba ścieku,
Wozu twego nie zdzierżył i nie wstrzymał wieku,
Albo zgoła twój rydwan strącając w otchłanie,
Dał światu cichą wieczność, wiekuiste trwanie!
Żaden z bogów tej myśli powziąć się nie ważył...«

Tak wołał, a ząb mu się świecił i wzrok żarzył
I Najady zbudzone świtaniem i głosem,
Patrzały z wiklin wodnych, otulone włosem,
Gdzie się srebrzyły listki i skąd się ku ziemi