Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przeklęty dziki okręt — — sam Szatan go klął!
Wyj wichrze! Niechaj runie już w czarne odmęty,
Niech przepada i ginie bez śladu, przeklęty!
Wyj wichrze! Róg sam Szatan w usta swoje wziął!

Okręt, okręt to dziwny... Mówią, że w słonecznej
Zakochał się gdzieś wyspie i, wędrowiec wieczny,
Szuka jej na bezbrzeżu, na bezbrzeżu wód...
Kędykolwiek się zbliży, gdy zdala się śmieje
Brzeg złoty: zblizka piaski i stracone knieje
Dostrzega, nagie głazy, pustynie i lód...

To wszystko są złudzenia, to wszystko miraże...
Błądź, błądź okręcie! Wędruj po wodnym obszarze,
Niech żagle twoje wicher targa, rwie na szmat — —
Wędruj! Wszak nieskończona jest przed tobą woda...
Wędruj! Malstrom ci mocy i ochoty doda,
Wściekły wir cię popędzi... Wędruj, wędruj w świat!

Wędruj! Sam Szatan klął cię! Płyń! Płyń!... Lecz na Boga!
Nie każdemu z okrętów tam, gdzie tobie, droga —
Widzisz ten wał pod niebo, ten w dno morskie dół?
Wędruj! Giń na pustkowiach! Lecz sam, dumny, śmiały!
Wyj wichrze! Oto żagle grzmotem odegrzmiały!
Wędruj! Giń! Szatan klął cię, lecz Bóg maszty kuł!