Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III.

I gdy patrzę na niebo, dziwny w duszę moją
Spływa spokój i cisza... Zda mi się, że łono
Jakieś bezdenne ku mnie się zbliża, gdzie toną
Gwiazdy, w którego wnętrzu mgły i góry stoją.

Jestli to Bóg? Ta dziwna Powieść, którą roją
Od wieków wieków ludzie?... Ten Bóg, z utajoną
Wiecznie twarzą?... O którym tyle już prześniono,
Że więcej snów jest o Nim, niż gwiazd, co się roją?...

Dziwna, ogromna Powieść, Baśń, od której mdleje
Serce w piersiach... Bóg... Słowo jedno bez pojęcia,
Bóg, ku któremu rączki wznoszą się dziecięcia,

Który wytknął czas bytów i światów koleje...
Bóg — zwierciadło jeziora i burza powodzi —
Wieść święta, co się w gwiazdach w takie noce rodzi.