Dla mnie taki, jak jest, byłby za drewniany, czy za metalowy, ale myślę, że tu właśnie działa prawo kontrastu. Ja byłem zawsze człowiekiem, który miał wszystkie pory duszy i ciała na życie i jego zjawiska otwarte. Wszystkie zmysły moje ostre są, jak u dzikich zwierząt, mogłem — mogłem, bo teraz już mnie właściwie niema — mogłem być szalenie wesoły i szalenie smutny, wrażliwość moja jest jak u rośliny na zmianę atmosferyczną, przejmowanie się wrażeniami zupełnie dziecinne. Ja byłem w stanie od kwestyi ekonomicznej skoczyć w jednej sekundzie do kwestyi pocałunku w dłoń, albo w rękę, zdaje mi się nawet, że mogłem równocześnie o tem i o tem myśleć. Tak jest, ja nie byłem nigdy artystą w moim zawodzie marzyciela; byłem zawsze tylko dyletantem.
Wielką daną na korzyść Ryszarda jest z pewnością prawo kontrastu. Marynia patrzy na mnie i mówi: dziecko; patrzy na Ryszarda i mówi: człowiek. Choć może ktoś inny patrząc na nas, powiedziałby o mnie także: człowiek, tylko o Ryszardzie powiedziałby: duch.
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.