Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jest trumna, a w tej trumnie ona. Białą ma suknię i kwiaty we włosach. Ręce na piersiach złożone — tak śpi.
O Chryste!...
Tak już na zawsze, na zawsze, na zawsze!
Napróżno sobie powtarzam: musiało tak być; napróżno wbijam sobie w mózg: nie mogło być inaczej.
Napróżno jestem rozumny — jedna jest tylko potęga: uczucie. Napróżno myślę, że odpokutowuję winę, że nie powinienem się już czuć zbrodniarzem wobec kroci tysięcy nieszczęśliwych, że ofiarą mego szczęścia kupiłem szczęście dwojga ludzi, że ci ludzie są nierównie więcej warci odemnie, że to Marynia jest przezemnie szczęśliwą... Napróżno to myślę. Egoizm jest jak Proteusz, mieni się jak chce. Podobny jest także do balonika z gumy: ugnie się pod palcami — odejmiesz palce: on wraz się wypręży. Egoizm jest jak woda —