Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Maszyna musi iść, koła muszą się obracać, zęby tych kół muszą się zahaczać, biada temu, kto się między tryby i zęby maszyny życiowej dostanie. Zgniotą go i rozszarpią jak wiór. Życie nie zna litości, ani względów — ono zna tylko swój ruch. Olbrzymie wichry uczuć ludzkich lecą przez całą wieczność, olbrzymie namiętności ludzkie kołyszą się jak oceany. Uciekajcie przed niemi! Biada, kogo pochwycą! Rozszarpią na sztuki! Jest nad ziemią atmosfera pojęć i czuć, w którą nie trzeba wchodzić — zabija swoim żarem. Rozszalałe wichry i fale życia miotają jednostką jak wiórem. W przestworze jest straszliwa walka pojęć i uczuć, straszliwy wiatrak, biada kogo dotknie i zaczepi jego skrzydło — wyleci w powietrze jak pył, rozstrzaska się i zdruzgota na proch. Kolosalne życie pożera nas jak mrówkojad mrówki; bez śladu, bez głosu, bez możności oporu, giniemy w jego gardzieli, w jego otchłani. Język wysuwa się raz po raz — za każdym razem giną nas setki, tysiące...
Straszliwy wiatrak bije skrzydłami — za-